Motocyklowe okazje
Gdy zapalony miłośnik dwóch kółek zdecyduje się na zakup wymarzonego motocykla, a brak mu doświadczenia, czyha na niego wiele pułapek. Problemy w głównej mierze dotyczą weryfikacji stanu technicznego nowego nabytku, choć dosyć często okazuje się także, że zakupiony motor nie spełnia preferencji samego kierowcy.
W artykule skoncentrujemy się jednak na sytuacjach, gdy stosunkowo świeży motomaniak kupuje sprowadzony z zagranicy „motocykl-okazję” o niewielkim przebiegu, w „dobrym stanie” i o nieudokumentowanej historii serwisowej. Tego typu sytuacje zdarzają się dosyć często i przedstawiony przypadek zasadniczo nie odbiega od normy, więc może być ciekawym studium stanu technicznego przedmiotowego motocykla – Hondy CBF z 2006 r.
Jaka jest Honda CBF, wie chyba każdy, gdyż jej walory trakcyjne, masa i osiągi odpowiadają większości kierowców, którzy rozpoczynają swoją przygodę z motocyklami. Nie dziwi więc fakt, że nabywca Hondy zdecydował się na ten typ motocykla. Dodatkowym argumentem była okazyjna cena i niewielki przebieg (26 tys. km). Honda po zakupie trafiła do warsztatu ze zleceniem przeglądu i rzetelnego przygotowania do sezonu, ponieważ poprzedni posiadacz w ciągu ostatnich pięciu lat praktycznie motocykla nie użytkował. Mechanik, który miał zająć się Hondą, dostał informację, że silnik motoru uruchamia się bez zarzutu, jednak jego praca odbiega znacznie od normy. Przyspieszaniu towarzyszą szarpania i strzały w wydech, są problemy z układem chłodzenia (czasami nie włącza się wentylator chłodnicy) i hamulce straciły znacznie na swojej skuteczności. Poza tym należało wymienić wszystkie płyny eksploatacyjne, filtry, świece, opony oraz przeprowadzić niezbędne regulacje. Diagnostykę rozpoczęto od wykręcenia świec zapłonowych. Czynność ta w motocyklu, który przez co najmniej pięć lat nie był eksploatowany, mogła skończyć się uszkodzeniem gwintu w głowicy i jej kosztowną naprawą. Stan świec zapłonowych (ich zużyte elektrody) świadczył dobitnie o zaniedbaniach w obsłudze serwisowej.
Stan podzespołów układu chłodzenia okazał się fatalny. Jazda groziła przegrzaniem silnika Hondy. Źródło: Mariusz Leśniewski
Niestety wraz z postępem prac przy Hondzie mechanik przekonywał się, że jej rzekoma dobra kondycja i niewielki przebieg były mitem. Zarówno przednie, jak i tylne tarcze hamulcowe wraz z klockami były nadmiernie zużyte i nadawały się tylko do wymiany. Ponadto zaciski hamulcowe oraz prowadnice wymagały regeneracji z uwagi na korozję poszczególnych elementów. Motcykl nosił ślady licznych „ślizgów”, a wgniecenie na jednej z rur wydechowych skutecznie ograniczało przelot gazów wydechowych, co miało niebagatelny wpływ na osiągi dwucylindrowego silnika.
Jak widać, poprzedni właściciel nie bardzo dbał o swoja Hondę zarówno pod względem czysto technicznym, jak i w aspektach codziennej eksploatacji. Ponadto ślady licznych ingerencji świadczące o naprawach wskazywały na niezbyt fachową obsługę. Pokrywa zaworowa była uszczelniona niechlujnie z użyciem sporej ilości silikonu, liczne śruby i nakrętki miały zniszczone krawędzie, zaobserwowano też niedbałe przeróbki układu chłodzenia. Zbyt długi czas nieużywania motocykla oraz brak regularnej konserwacji odbiły się negatywnie na większości elementów stalowych, odsłaniając powierzchnie pokryte korozją. Problemy z układem chłodzenia okazały się dosyć poważne, gdyż niesprawny wentylator chłodnicy (zatarty silnik napędzający) nie był w stanie efektywnie schłodzić silnika, a gumowe przewody układu chłodzenia w większości były już na tyle popękane, że nie wytrzymały podwyższonego ciśnienia podczas jazdy testowej i ujawniły miejsca wycieków płynu chłodzącego.
Diagnostyka układów sterujących pracą silnika wykazała nieprawidłowości w odczytach z czujnika temperatury oraz potencjometru przepustnicy. Charakter usterki potencjometrycznego sensora położenia przepustnicy odpowiadał wytarciu ścieżki kolektorowej powodującemu utratę sygnału. Czujnik temperatury silnika miał zwarcie.
W diagnostyce potencjometru przepustnicy pomógł oscyloskop: utrata sygnału była wyraźnie widoczna na wykresie. Źródło: Mariusz Leśniewski
Nie mniej kłopotliwy okazał się układ zasilania, który z uwagi na pozostawione w komorach pływakowych gaźników paliwo był mocno zanieczyszczony (ilustracja). Podczas demontażu gaźników odkryto, że gumy uszczelniające wloty między gaźnikami a silnikiem są popękane i muszą zostać wymienione. Niestety i samych gaźników nie ominęła ręka „fachowca”, który zapewne narzędziem przypominającym śrubokręt uszkodził gniazda dysz paliwowych.
Układ zasilania Hondy wymagał szeregu regulacji, a także wymiany kompletu gum uszczelniających gaźniki oraz dysz paliwa. Źródło: Mariusz Leśniewski
Nowy właściciel Hondy był bardzo zaskoczony stanem technicznym zakupionego motocykla. Wszak w ogłoszeniu napisano, że Honda przy tak niewielkim przebiegu (26 880 km) wymaga minimalnego wkładu finansowego. W naszym warsztatowym środowisku opisywany przypadek nie należy do rzadkości. Główny problem polega na tym, że niedoświadczony motocyklista nie zdaje sobie do końca sprawy ze stanu technicznego zakupionego motocykla. Zazwyczaj „okazje z niewielkim przebiegiem” okazują się mocno wyeksploatowanymi egzemplarzami, które wymagają ogromnych nakładów finansowych pozwalających przywrócić je do stanu gotowości do jazdy. A przecież zakup powinna poprzedzać inspekcja techniczna lub co najmniej asysta i jazda próbna choćby z kolegą, który ma niezbędne doświadczenie. A może po prostu zostawić te sprawy same sobie? Przecież warsztaty motocyklowe też muszą mieć robotę.