Naprawy garażowe

Mariusz Leśniewski
9.1.2020

Odwiecznym problemem warsztatów motocyklowych są klienci, którzy próbują naprawić swoje motocykle, quady czy skutery u „znajomego w garażu”. Gdy próba naprawy kończy się fiaskiem, ostatecznie powracają do warsztatu, by rozwiązać nurtujące ich problemy techniczne.

Reanimacja maszyny sposobem chałupniczym ma w znacznym stopniu ograniczyć koszty samej naprawy, jednak w praktyce poniesiony wydatek zostaje powiększony o wartość dodatkowych czynności niezbędnych, aby przywrócić pojazd do normalnego stanu.

Na wstępie chciałbym podkreślić, że w środowisku określanym jako „serwisy garażowe” działają także nieliczne osoby, które potrafią poradzić sobie z obsługą motocykla. Zazwyczaj są to mechanicy z wieloletnim doświadczeniem, aktywni zawodowo lub na emeryturze, którzy pracują po godzinach, by dorobić. Zakres przeprowadzanych przez nich napraw – z uwagi na coraz bardziej zaawansowaną technologię wykorzystywaną we współczesnych motocyklach – jest bardzo ograniczony, aczkolwiek w przypadku starszych modeli ich obsługa serwisowa jest dużo łatwiejsza. Jednak artykuł ten skupia się na pseudomechanikach, którzy przy braku doświadczenia oraz niskim poziomie wiedzy na temat motocykli próbują zajmować się ich naprawą. Warto zauważyć, że w większości przypadków doświadczenie takiego pseudomechanika oparte jest na wiedzy zaczerpniętej z Internetu czy też nieautoryzowanych informacji powielanych przez kolejne fora. Przedstawione przypadki są ciekawą analizą prób napraw, a jednocześnie swoistym ostrzeżeniem przed ich przeprowadzaniem na własną rękę.

Niewłaściwa regeneracja gwintu mocowania świecy zapłonowej widocznego na ilustracji  doprowadziła do zniszczenia pozostałości zarysu gwintu w głowicy i unieruchomienia silnika w skuterze Honda o pojemności 125 cm3. Prowizoryczna naprawa połączenia gwintowego została zrealizowana z wykorzystaniem uniwersalnego kleju do metalu, a dodatkowo gwint w głowicy został przed sklejeniem nieumiejętnie „poprawiony” gwintownikiem. Silnik skutera pracował przez kilka sekund, po czym zgasł i nie dawał się już ponownie uruchomić. Po demontażu głowicy okazało się, że pozostałości gwintowania (opiłki) dostały się pod zawory, co skutecznie uniemożliwiło ich właściwe zamknięcie. Tym samym silnik nie uzyskał już wymaganego ciśnienia sprężania. Głowica po tak przeprowadzonej „naprawie” praktycznie nie nadawała się już do użytku i należało ją wymienić.

Wielu osobom wydaje się, że przeprowadzenie niezbyt skomplikowanej naprawy powypadkowej nie jest czymś nadzwyczajnie trudnym, więc Yamaha R1 po bocznym ślizgu to niewielkie wyzwanie. A jednak nawet podczas wymiany zespołu przedniej lampy czy osłon można popełnić wiele błędów w trakcie zakładania poszczególnych elementów. Na ilustracji wiązka z instalacji elektrycznej koliduje z amortyzatorem skrętu, co jest wynikiem nieprawidłowego montażu elementów motocykla.

 

 

 

Poszukiwanie przyczyn braku mocy w quadzie o pojemności 400 cm3 zmusiło „mechanika” do demontażu pokrywy zaworowej celem weryfikacji stanu układu rozrządu. Sprawdzono ustawienie faz rozrządu, jednak uwadze „mechanika” umknęła ocena samego wałka oraz współpracujących z nim dźwigienek. Kontrowersje budzi też późniejszy sposób uszczelnienia pokrywy zaworowej, gdyż przesadnie duża ilość silikonu użytego do uszczelnienia płaszczyzny pokrywy zalegała w jej wnętrzu. Końcowa diagnoza pseudomechanika okazała się całkowicie nietrafiona, ponieważ wymienił on cewkę zapłonową – jego zdaniem uszkodzoną – narażając posiadacza quada na dodatkowe koszty i nie zwracając uwagi na zużyty wałek rozrządu i dźwigienki zaworowe

Pewien domorosły mechanik znalazł sposób na nadmiernie wyeksploatowane przednie tarcze hamulcowe, usuwając szlifierką kątową ich rant, a jednocześnie ignorując całkowicie fakt, że tarcze hamulcowe osiągnęły już minimalną grubość. Niejednokrotnie warsztaty motocyklowe mają do czynienia z przypadkami przerabiania klocków hamulcowych i docinania ich na wymiar. Tak drastyczne sposoby dopasowania klocków lub reanimacji tarcz hamulcowych stanowią przede wszystkim próbę ograniczenia wydatków eksploatacyjnych – niestety kosztem bezpieczeństwa posiadacza dwóch kółek.

Częstym zjawiskiem są remonty silnika wykonywane przez niedoświadczone osoby z użyciem części zamiennych bardzo niskiej jakości. Zazwyczaj tego typu naprawy kończą się poważnym uszkodzeniem silnika, więc koszty, które właściciel dwóch kółek chciał zminimalizować, niespodziewanie rosną. Kolejną grupą napraw podwyższonego ryzyka są wszelkie modyfikacje mające na celu zwiększenie mocy silnika (wymiana zestawu tłok-cylinder), gdyż czynności te obejmują skomplikowane procedury demontażu/montażu poszczególnych elementów silnika. Doświadczony mechanik będzie pamiętał o okresie potrzebnym na docieranie założonego zestawu (tłok-cylinder) oraz o dodatkowych modyfikacjach, które są wymagane ze względu na podniesienie mocy silnika. Bardzo często można jednak zaobserwować niekonwencjonalne próby modyfikacji układów zasilania czy układów wydechowych, których wynik jest odwrotny od zamierzonego i znacznie ogranicza osiągi motocykla.

Ilustracja przedstawia ambitny projekt poprawy mocy silnika dwusuwowego za pomocą garażowego zestawu wydechowego (stanowiącego połączenie dwóch różnych układów wydechowych). Zapewne autor tego wynalazku zapomniał całkowicie o zjawiskach dynamicznych w układzie wydechowym silnika dwusuwowego, które wspomagają napełnianie i opróżnianie cylindra silnika. W efekcie – jak łatwo zgadnąć – nastąpił odczuwalny spadek osiągów.

Naprawy i modyfikacje instalacji elektrycznej w motocyklu to ogromne pole do popisu dla mechaników garażowych. W większości przypadków wszelkie usterki są usuwane w możliwie najprostszy sposób, bez studiowania schematów elektrycznych danego motocykla. Na ilustracji zobrazowano sposób podłączenia zasilania do złącza wielowtykowego. Jak widać, przewody są przylutowane niewłaściwie oraz brak jest niezbędnej izolacji. Osobie, która przeprowadzała naprawę, zależało na jak najszybszym doprowadzeniu zasilania do odbiornika, co doprowadziło do spalenia bezpiecznika reflektora podczas jazdy w deszczu. I choć jest to z pewnością najprostszy przykład nieprzemyślanej ingerencji w instalację elektryczną motocykla, to dobitnie świadczy on o skali zaniedbań przy naprawach elektryki przez niedoświadczone osoby

 

 

Na koniec prawdziwy „rarytas” – garażowy sposób na zaślepienie zaworu EGR fragmentem korkowej „uszczelki” .

Podsumowując, warto zapytać klienta, gdzie wykonywał poprzednią naprawę, a jeśli została ona przeprowadzona w niezbyt profesjonalny sposób, uzmysłowić mu zagrożenia, które mogą się w jej wyniku pojawić. Odpowiedni dialog z klientem z pewnością przełoży się na lepsze relacje w przyszłości i zbuduje zaufanie do warsztatu.

O Autorze

Tagi artykułu

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę